go moc i piękność zawistny. Przed wiekami już między dwoma mocarzami toczył się bój straszliwy, którego pioruny zapaliły niebiosa i otchłanie. Darmo wytężył biały bóg całą moc, darmo wsparły go silnemi barki tytany i wspaniałe duchy podwładne, stanowiące podnóżek jego tronu: posępny wróg okazał się mocniejszym... I oto od wieków kryje swój majestat w otchłani wielki Zwyciężony, chowając na nowy bój mądrość swą i nieskruszoną potęgę. Bo bój ten odnowi się, gdy wybije wyroczna godzina, a wtedy zwyciężony stanie się zwycięzcą, i strąci w proch swego przeciwnika, i zasiądzie na jego majestacie i królestwu jego nie będzie końca...
Zwyciężony w przestworach niebieskich dobry władca przez szereg wieków zachował moc swą nad ziemią i rozkwitała mu ona w twórczych dłoniach, jak wonny kwiat. Tego jednak ścierpieć nie mógł wróg, nienawistny światłu i kwiatom. Więc zstąpił na tę ziemię, która żyła dotąd chwalą swego pana, by na nią nałożyć ponure swe jarzmo. Przyszedł do uwieńczonej różami i rozszalałej w bachicznym korowodzie, przyszedł do córy Afrodyty i kochanki Dionizosa, przyszedł i narzucił jej czarną zasłonę, i posadził na worku z popiołem i kazał zaprzeć się wesela i światła i rozkoszy... Zmilkły fletnie, rozbrzmiewające chwalą piękna i miłości i uwiędły róże. Nie w cienistych gajach, kędy chadzali mędrce, ale w zatęchłych wilgocią podziemiach katakumb
Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/74
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.