Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nak bezwzględnie, jak czasu wolny, nie było bowiem wojny między hufcami Judy a Zjednoczonemi Stanami Europy, jakkolwiek stoczono bitwy, gdy hufcom tym zaszły drogę bałkańskie wojska. Można tedy było dostać się do tych tłumów, wywierających na masy ludności europejskiej nieprzepartą atrakcję i zwiększanych dzięki temu jak lawina. Można było, więc trzeba to uczynić, trzeba koniecznie! Winna to Straffordowi, winna przywiązaniu, jakie napełniało jej duszę! Niech ten najdroższy nie powie jej, że mogła uratować się, a zaniedbała tego, niech jej nie zarzuci, że zataiła przed nim nieszczęście, gdy on mógłby je odwrócić, a teraz zapóźno... Nie! Ona pójdzie do tego człowieka, ona przezwycięży wszystkie trudności, a jeśli potrzeba, wytrzyma wszystkie próby i zachowa siebie dla Strafforda!
Dlaczegoby nie miała tego uczynić? Była zupełnie wolną, nie wiązało ją nic z żadnym prądem i zrzeszeniem wkoło niej. Światem jej był Strafford! Chrystjanizm? Czemże dla niej był chrystjanizm? Źródłem kilku przelotnych wrażeń i nastrojów, jak koncert w Filharmonji, tylko że koncert oddziaływał na nią silniej i że wrażeń muzycznych szukała częściej. Więc cóż dla niej znaczyło wyrzec się czegoś, co było tak nierealnym drobiazgiem w jej życiu?
Przechodziła właśnie ulicą Wolską w tem miejscu, w którem przed laty na wiosnę toczyła żółte fale Rudawa. Zwysoka ponad głową doleciał ją przytłumiony śpiew. Podniosła