Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/306

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uroczystości charakter wysoce archaiczny i nader malowniczy, podniecając wyobraźnię afficionados i napełniając zachwytem ich dusze. Oto bowiem na promenadzie zalegającej koryto starej Wisły, u wylotu Kazimierza na Stradom, naprzeciw pomnika Gesnareha, wznoszono wielki stos. W zwierzynieckiej dzielnicy na szczycie kopca, poświęconego niegdyś pamięci Kościuszki, a noszącego obecnie miano Wyżyny Belzebuba, stał wbity w ziemię wysoki krzyż zgruba ostrugany. Nazajutrz w południe miano na stosie spalić człowieka, drugiego człowieka rozpiąć na krzyżu. Tak chciał Rabbi.
Na krzyżu miał zawisnąć Henoch. Stos czekał na Eljasza.
Długo przed południem rozpoczęto przygotowania zarówno u wylotu Kazimierza, jak na kopcu Belzebuba. Straże miejskie spędzały czarne rzesze żydowskie, przymuszając je do uczestniczenia w strasznej scenie, jaka miała się odegrać wprost Gesnarehowego ołtarza. Liczono na to w sferach urzędowych, że przerażone tym widokiem odepchną od siebie przewrotne wpływy Eljaszowych pouczeń. Dokoła najwyższej kondygnacji kopca ustawiano nieprzeliczone szeregi więźniów chrześcijańskich. Stojąc na wzniesieniu, z którego mógł wszystko dokoła ogarnąć wzrokiem, generalny inspektor więzień politycznych Kwaśniewski załamywał z rozpaczy dłonie nad tem mnóstwem zbłąkanych i opornych.