den z nich nie dostał się do rąk władcy, który zresztą zaabsorbowany czem innem, nie byłby nań zapewne zwrócił uwagi.
Istotnie tragiczny konflikt między Edytą a Gesnarehem zbliżał się szybko do rozwiązania.
Młoda kobieta łudziła się długo. Zdawało się jej, że kosztem największego wysiłku, i własnego szczęścia zdobędzie duszę tego człowieka, którego czar przez czas jakiś ujarzmił własną jej duszę. Jedno jej nie zawiodło. Wpływ proroka na nią nie odżył, sugestja nie powtórzyła się ani na jedną chwilę. Bronił ją krzyż, któremu ślubowała. Ale pozostając niedostępną nie zdobyła i ona przewagi. Przekonała się gruntownie, że na umysł tego człowieka nie działało żadne rozumowanie, że serca jego niezdolne jest przebić żadne uczucie, prócz egoizmu, żądzy i pychy. Wyglądało to tak, jakby istotnie z innej ulepiony był gliny, niż reszta ludzi. Nie! Ona nie mogła go zbawić i ocalić ginącej ludzkości. Mogła natomiast oddać się na ofiarę i zginąć sama. Duch jej całą siłą rwać się począł ku męczeństwu.
I męczeństwo zbliżyło się. Nienasycona żądza Gesnareha zmieniła się w szał krwawy. W samodzierżcy zbudził się tyran i zwierz. Z pianą na ustach rzucił się raz do niej grożąc, że męką najbliższych sercu wymusi jej powolność. I tego samego wieczora kazał uwięzić Strafforda i podpisał dekret prześladowczy
Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/299
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.