Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ślepym musiałby być, — mówił dalej papież, — ktoby nie widział, że dni ostatnie już nadeszły i że sąd Boży rozegrzmi się nad naszemi głowami lada moment. Syn Beljala opanował świat cały i każe wszystkim narodom boską cześć sobie oddawać. Ten jeden zakątek ziemi pozostał nam, Chrystusowym sługom, a i tu wdziera się piekielna przemoc, zbrojna w narzędzia zagłady. I oto w słabszych sercach budzi się pytanie: „Gdzieżeś, Boże ojców naszych? Gdzież moc Twoja? Gdzie cud, któryby nas zbawił?!“ I nie widząc cudu, o który się modlicie, serca mdleją wam z trwogi. Ale, małoduszni, cud jest: widzą go wasze oczy! A przyjdzie na to czas i będzieli to potrzebne, ujrzycie i drugi! Azaliż wyczerpała się moc Boża? Azaliż nie dożyliśmy godziny, w której odsłonią się tajniki niebios, i danem będzie człowiekowi żyjącemu stanąć oko w oko z potęgami niebios i z mocami piekieł? Nie jeden ani dwa, ale sto i tysiąc cudów ujrzycie, zanim postarzejecie się o dni niewiele, bo z pośrodka wielu ludzkich pokoleń wybrał was Pan, byście świadkami się stali wielkich rzeczy i byście uczestniczyli w zwycięstwie Baranka nad Bestją!
Zatrzymał się znowu, a słuchacze nagłą trwogą zdjęci, skupili się jedni przy drugich, jakby to zbliżenie się miało moc ochronienia ich przed temi strasznemi rzeczami, o których mówił następca Piotra.
On zaś kończył.