Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mówiąc to, dał znak i wnet otwarły się naoścież podwoje, przez które wkroczyli naprzód kardynałowie, oczekujący w sali Konstantyna, potem zaś cały dwór papieski, zgromadzony w jednej z dalszych sal. Weszli też obaj pustelnicy, a za nimi jak biały cień wsunęła się Edyta.
Zebrani uszykowali się podwójnem półkolem, którego wewnętrzną obręcz stanowili członkowie św. Kolegjum. W środku półkola stanął papież w swej białej szacie. Przywołani przezeń, po obu jego stronach stanęli dwaj starcy, przybyli z pustyni. Piotr drugi zaczął mówić.
— Wiadomo wam dobrze, jako ze wszystkich synów tej ziemi, obleczonych śmierci zanim poczęło ich łono matki, dwóch nie ugięło się dotąd w ciągu długich wieków pod śmiertelnem jarzmem, czekającem wszystkich żyjących. Wiecie wszyscy, jako Henoch wzięty jest żywcem na niebiosa, jako później z pośród żyjących porwany jest na ognistym wozie wielki prorok Eljasz. I to wam nieobce, że co do obu tych świątobliwych mężów istniało zawsze w Kościele mniemanie, że i oni będą musieli poddać się niezmiennemu prawu śmierci i że zejdą z niebios w ostatnich dniach świata, by świadectwo dać wierze, podnieść słabnącego ducha i przypieczętować tysiąceletni zbożny żywot męczeństwem.
Papież przerwał na chwilę, okiem ogarniając zgromadzenie, pełne oczekiwania.