Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ła pytać, oni jednak pospieszyli ją objaśnić ze skwapliwością właściwą chorym i uciśnionym. Karmiono ich zepsutą strawą, poddawano torturze. Specjalnie wynaleziony przyrząd elektryczny zadawał im okrutną chłostę obok całego szeregu wymyślnych cierpień cielesnych, poza tem używano sugestji dla poddawania ich nieznośnym cierpieniom duszy. Męczono ich codziennie: słabsi ulegali, silniejsi trwali. Gdy próby przełamania oporu zawodziły, odbierano im życie, przedłużając torturę elektrycznego aparatu, dopóki pacjent nie wyzionął ducha.
Edycie kręciło się w głowie od tych potworności, które opowiadano jej z najdrobniejszemi szczegółami. Nie! Ci ludzie nie mogli mówić prawdy! Cóżby stało się z wiarą jej, co z jej umiłowaniem, gdyby to, co twierdzili, nie było kłamstwem?! Ale nie! To była potwarz! Z oburzeniem cisnęła im słowo to jak cios sztyletu.
Stojący najbliżej przy niej porozumieli się oczyma, a Hans skinął na nią, by podeszła do jednego z rogów izby.
— Tu leży człowiek, którego przyniesiono tu dziś rano z przesłuchania. Nie dożyje on jutra i o udawanie niesposób go posądzać. Popatrz pani!
Mówiąc to, uniósł koc, okrywający chorego, którego twarz wychudła i pożółkła robiła wrażenie trupiej. Był to młodzieniaszek jeszcze o pięknych rysach i wyrazistych oczach, które teraz zasnuwała mgła. Plecy i uda okry-