Strona:Jan Łada - Antychryst.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozumiejąc, że nie zdoła przeniknąć do dna sprawy za pośrednictwem tych ludzi, i weszła do kaźni.
Na jej skinienie towarzyszący urzędnicy cofnęli się, zamykając za sobą drzwi. Została sama z więźniami w obszernej izbie, o kilku zakratowanych i zabitych od dołu deskami oknach. Pod ścianami ustawione były drewniane prycze bez pościeli, między niemi wąskie tylko przejście pozostawało wolne. Mimo otwartych w górze okien zaduch panował przykry. Nie można było temu się dziwić: w izbie cisnęło się dwa razy tyle ludzi, ile ich mogła pomieścić.
Edyta przywołała do siebie przedewszystkiem Hansa Steinbacha, i opowiedziała mu o matce, następnie poczęła rozpytywać się o jego towarzyszy, o powody uwięzienia i o warunki wyzwolenia.
Odpowiedź była jedna, choć wypowiadały ją liczne usta; nie było sposobu o prawdzie jej wątpić. Wszystkich ich przywiodła do więzienia ich wiara, wszystkim postawiono za warunek uwolnienia zaparcie się jej, wszystkich czekała śmierć, bo warunku tego żaden nie chciał spełnić.
— Jak długo tu byli? Niektórzy od dziś, inni od zajęcia Wiednia przez wojska Proroka. Dlaczego kazano im czekać na wyrok? Bo chciano ich zmóc cierpieniami więzienia. O cierpieniach tych dawało pojęcie zgniłe powietrze kaźni, o więcej młoda kobieta nie śmia-