Strona:James Fenimore Cooper - Ostatni Mohikanin.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wypływał z małego jeziorka obok polanki. Przy pomocy kamieni i ziemi zbudował tamę, dzięki której strumień skierował się innym korytem, odsłaniając swoje poprzednie łożysko. Gdy tylko stare dno wyschło, tryumfalny okrzyk Unkasa oznajmił, że trudy jego nie poszły na marne. Wyraźnie na mule znać było odciski wielkich mokasynów.
— Ten młodzieniec będzie chlubą swego plemienia! — wykrzyknął strzelec, przypatrując się odkrytym przez Unkasa śladom. — Ale to nie są odciski nóg indjanina; czerwonoskóry inaczej stawia stopy, niż to czynił posiadacz tych mokasynów. Podejrzewam, że są to ślady nauczyciela śpiewu. Skocz-no, Unkasie, na polanę i zmierz odcisk stopy Gamuta.
Po chwili Unkas powrócił i, gdy porównano oba ślady, okazało się, że przypuszczenie Sokolego Oka było słuszne.
— Teraz rozumiem już wszystko! — wykrzyknął strzelec, — jakbym sam był przy tem obecny. Cała wartość naszego śpiewaka dla Magui polega na olbrzymich stopach. Zmuszono go, aby maszerował na czele, a wszyscy, postępując za nim, stąpali ściśle w odbite już przez niego ślady!
— Ale nie widzę zupełnie śladów pań — wtrącił uwagę Heyward, — ich pantofelki pozostawiłyby, pomimo wszystko, wyraźne odbicie.
— Przebiegły Lis wiedział o tem — odpowiedział Sokole Oko — i kazał je nieść przez pewien czas. Je-