Strona:Jakob Wassermann - Dziecię Europy.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kacper sypiał snem kamiennym — mocno zdziwiła profesora.
Nazajutrz rankiem chłopiec przybiegł doń ledwo wpółubrany i jakby w gorączce jął rozpytywać go, kim był ów piękny wysoki pan, który przychodził doń wbiałym płaszczu, nic nie mówił, jeno zdjął z głowy wianek i położył go na stole — a wianek cały błyszczał.
— To ci się śniło, chłopcze!
Nie rozumiał. Wypadło mu wyjaśnić, że „w ciele żyje czuwająca dusza, która z przeżyć dziennych układa fantazyjne senne obrazy”. I to nie było jasnem. Musiał nauczyciel uciekać się do popularnych paraleli o łączni duszy i ciała „nawzór wody z winem.
— Woda z winem? — kręcił głową Kacper. Przecież to psuje wodę!
Daumer mimowoli roześmiał się. Gdy został sam, uderzyła go pewna myśl: senne obrazy chłopca mówiły o rzeczach, których nie widział od chwili swego wyzwolenia, nie mógł widzieć w uprzedniej ciemni. Skąd szły one?.... Czyżby z dalekiej dziecięcej przeszłości?
Myśl tę potwierdzały dalsze, coraz częstsze sny nocy następnych. Były to obrazy urwane, o których Kacper wypowiadał się z trudem. Ale tworzyły jakąś nić logiczną i coraz wyraźniej napomykały o jakichś rzeczach, wskrzesających nagle w niewiadomej pamięci — tak obcych jego obecnemu życiu, że Kacper ledwo długim opisem potrafił je oznaczyć, nie znając ich nazwy.