Strona:Jakob Wassermann - Dziecię Europy.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

na widok zaczytanego Kacpra — zbliżył się doń spokojnie i polizał mu ręce. Można było zaobserwować, że pełne smutku i litości spojrzenie chłopca ułagodziło psa; niby porozumieli się obaj w jakowemś wspólnem nieszczęściu.
Coś niesamowitego było również w następnem zdarzeniu. Służąca Daumera rozbiła lustro. Szklarz wstawił w ramy nowe szkło i przyniósł pod wieczór zwierciadło do domu. Kacper zdziwił się, że matka Daumera kazała postawić je przy ścianie, nie dozwalając zanieść lustra na dawne miejsce. W tym ostatnim celu szklarz został zamówiony dopiero na jutro. Po odejściu robotnika Daumer ofuknął ostro matkę: „Zabierasz ludziom czas niepotrzebnie! Co to za przesąd niemądry, że wieczorem niewolno wieszać zwierciadeł?!“
Matka rozpłakała się. Daumer wyszedł gniewny. Kacper pobiegł za nim do drugiego pokoju. Z pochlebczą miną nalegał, aby Daumer przeprosił dobrą staruszkę. „Idź, drogi chłopcze, i powiedz mamie, że to ja nie miałem racji!“
Zdziwiony usłyszał na progu, że chłopiec ukląkł przed starą damą i rzekł: „Ja nie miałem racji!“
Wybuchnął śmiechem: „Ale nie tak, Kacprze! Ja to jestem ja!“ — tknął się w pierś. „Gdybyś ty nie miał słuszności, to też musiałbyś rzec: ja. Ale ty miałeś słuszność! Ja mówię tobie: ty. A ty jesteś: ja i także mówisz mi ty. Zrozumiałeś?!
Oczy chłopca rozwarły się szeroko. Doznał poprostu zawrotu głowy. Jakby nagle zeszło nań