Strona:Jakob Wassermann - Dziecię Europy.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.




Zwierciadło mówi.

Domek Daumera znajdował się na wysepce. Była to staroświecka budowla o krzywych i półciemnych komnatach. Lecz Hauserowi dostał się milutki pokój z oknem na rzekę.
Przenosiny odbiły się mocnym wstrząsem na organizmie chłopca. Trzeba było zaraz położyć go do łóżka. Niespodzianka niejako odjęła mu mowę. W gorączce rzucał się na nieznanem mu posłaniu. Deszcz, bijący o szyby, przyprawiał go o drżenie. Niepokoiły go kroki przechodniów pod oknami. Odgłos młotów, dochodzący z poblizkiej kuźni, wywoływał w nim trwogę. Starał się być czujnym i to wyczerpywało go jeszcze bardziej.
Daumer przez trzy dni nie odchodził od łoża chorego. Poświęceniem swojem budził podziw. „On musi żyć!“ — mówił. I Kacper ożył. Trzeciego dnia pojawił się na jego ustach uśmiech. Opiekun triumfował.
— Wyglądasz, jakgdybyś sam wyzwolił się z turmy! — zauważyła siostra.
— Bo tak jest! I otrzymałem ku radości swojej w darze świat cały. Spójrz na niego: toć-że to wiosna ludzkości!
Nazajutrz Daumer zaprowadził malca do ogrodu. Aby go nie raziło jaskrawe swiatło dnia, włożył