Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nieznajomemu...
Owoż tego, któremu wy, nie znając, służycie, ja opowiem...“
Oczy przywykają do zarannego zmierzchu; zwolna objęły tę drobną i wyniszczoną postać Pawła, który przecie mocarzem jest w nędzy swojej. Ku wędrówce spieszą się stopy jego; nie spocznie ani się kiedy nasyci. Opowiadaniem nieustającem mówić będzie o rzeczach zakrytych, a rozpękających się ku zrodzeniu. Słowa jego jak błyskawice, krzyk jego: ognisty słup ku górze. Drżą wzywające, otwarte, wyciągnięte ku przestrzeniom ramiona.
Możemy iść, widzowie.
Nieskończona jeszcze tragedya nowych ludzi zstąpiła z Areopagu; skrwawionemi stopami w świat poszła, w przyszłość brzemienną, w dal.