Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/346

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na północ od Damaszku, przy linii kolejowej wiodącej do Alepu, leży Baalbek, dzisiaj drobna mieścina.
Dzień jest przemiły, słodki a rzeźwy, pełen wyżynnej czystości i chłodzących powiewów.
Ale bo wysokość już dosyć znaczna: przeszło tysiąc sto metrów.
Oczy zapatrzyły się w przestrzeń zieloną, w tę dostojną a wyniosłą równinę, która dźwignęła się, rozdzielając szeroko dwa łańcuchy mocarnych gór: Antyliban stoi od wschodu, odleglejszy Liban piętrzy się na zachodzie. W słońcu świecą na szczytach srebrzyste płaty śniegu.
Miasteczko ukryte w gęstwinie sadów.
Narazie wzrok prześlizguje się nad tem, a leci podziwiający i szczęśliwy aż do granicznych stoków Antylibanu. W liniach tego łań-