Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/293

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kilka gościńców łączących miejscowości najbardziej odwiedzane, i krążą temi szlakami powozy dla wygody Europejczyków. Przy sprzęcie z łąk i pól używany jest najczęściej cierpliwy, nieoszacowany tu osioł, niekiedy wielbłąd. Wóz, gospodarski wóz wydaje się osobliwem zjawiskiem.
Powozi, stojąc wyprostowany, krzepki, mocno ogorzały człowiek z jasnymi blond włosami. Oczywiście jakiś — aryjczyk. Jaki? Jest w tej twarzy coś, co ułatwia odgadnięcie niemiłej prawdy: Niemiec.
Niemcy posiadają pod miastem bogatą, wzorowo urządzoną kolonię. Na ogólną liczbę zamieszkałych w Haifie 650 Europejczyków jest co najmniej 500 Niemców.
Zazieleniały ogrody strzelające gdzie niegdzie smukłością sztywnych palm; po za niemi nawprost szarzeją pierwsze zarysy miasta. Jeszcze chwila, a przy nagłym zakręcie drogi zabłysną w słońcu białe żagle łodzi rybackich.
Całą gamą szafiru zagrało morze.
Haifa jest zgiełkliwa i brudna, jak tylko wschodnie miasteczka być potrafią. W zamęcie ciasnych uliczek jedyne piękne wrażenia, gdy się od czasu do czasu otworzy przelotna perspektywa na rozmaity rysunek masztów, kominów, żagli i na błękitną delikatność wód.