Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czas: chwila bezpośrednio poprzedzająca największe w losach świata zdarzenie.
Postać samego króla zakrojona na niezwykłą miarę: zbrodnicza, lecz nigdy mała, nawet w momentach przymusowego zniżania się w proch przed Rzymem. Nawet w tych razach wyczuwa się tragizm zaciekłej, napiętej a wiecznie głodnej żądzy potęgi i władzy. Wydziera się ona w górę i walczy; przyniewolona, gnie się, prosi i — czyha; poprzez niepokój i mękę do myśli swych powraca.
Tragicznym jest stosunek tego dzikiego miłośnika do zaciętej Mariamny i tego synobójcy do dzieci, które w początkach przecie kocha.
Tragicznym w bezowocności szereg czynów tak krwawych, że uwydatniają się nawet w ramach tego — wszakże dość strasznego okresu.
Na wzgórzu, które było koroną pychy Efraim“, sterczy dziś kilkanaście kolumn, których głowice zniszczały, albo w drobnych ułamkach ścielą się tu i owdzie po ziemi. Ostatnie ślady wzniesionej przez Heroda, z pogwałceniem uczuć żydowskich, świątyni na cześć Augusta Cezara.
Naokół szeroki widok i piękny: faluje okolica górzysta, ale już urodzajna, zielona; zbiegają po stokach poletka szumiących, dorodnych zbóż.
Na południe od szczątków świątyni znów