Przejdź do zawartości

Strona:Jadwiga Marcinowska - Z głosów lądu i morza.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jednocześnie w pośrodku bazyliki odbywa się nabożeństwo łacińskie — „ciemna jutrznia“.
Modlących się otacza podwójny szereg żołnierzy w czerwonych fezach z karabinami w ręku. Ci dopuszczają lub odtrącają według tego jak im się zdaje. Czasami łamaną francuszczyzną pytanie: „Vous... catholique? W razie twierdzącej odpowiedzi wstęp wolny. Czasami wprost odprawa.
To samo w innej chwili przy nabożeństwie greckiem. Wyznaniowy cenzus kontrolowany przez siłę zbrojną...
Przed ołtarzem śpiewa chór pod batutą księdza Franciszkanina. Śpiew piękny i skala głosów pełna, bo obok mnichów należą do chóru chłopcy różnego wieku.
W momencie gdy przebrzmiewają ostatnie tony, z galeryi, okrążających tę część bazyliki sypie się — grad oklasków... Wrażenie conajmniej dziwne.
We wspomnianych krużgankach usadowiła się snać publiczność nie biorąca osobistego udziału w obrzędach danego wyznania; usadowiły się stada Anglików i Angielek, oprowadzanych przez agentów Cook’a. Wypowiadają zadowolenie swe oklaskami. Słusznie, ale do tego trzeba się przyzwyczaić, jak zresztą do wielu tutejszych osobliwości i znamion.
Po pewnym czasie niejedno, co z począt-