Strona:Jadwiga Marcinowska - Vox clamantis.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

To wszystko było przed nią w tej chwili. Nieszczęście Romy i nieszczęście świata...
Tysiąckrotnie spotęgował się wir i buchnęło nieskończonością tęsknoty i nieskończonością rozpaczy...
Zgięła się niewiasta pod ciosem, bowiem wpłynęło to w nią...
I oto w mgnieniu zrozumiała wszystko aż do dna... Ten ogrom tęsknoty stał się w łonie jej — Głosem.
Wypełnił ją, wyrósł nad nią, rozlał się za granice przestrzeni, ogarnął cały świat.
Wołał ze szczytów gór naokoło i ze złoconych dachów Jerozolimy, i z nadjordańskiej za górami pustyni.
Wołał z lądu i z brzegów, i z poszumnego morzą i z wysp rozsianych na toni; z krajów nieznanych z imienia...
Zdawało się, że nic niema pod niebiosami i w głębokościach krom onego głosu, który snać woła od głębokości w niebiosy...
Nachylił się nagle wzrok Eliszeby, spoczął na spadzistości łagodnej ku miasteczku górskiemu.
Skalista gleba napłynęła barwą błękitu i otwarła się ziemia, wydając zjawisko, postać dziewiczą...
Eliszeba poznała pokrewną sobie dzieweczkę z Galilei rodem będącą i widziała to cał-