Strona:Jadwiga Bohuszewiczowa - Szlachetność serca.pdf/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z chłopców nie zjadł i widziałem, naprawdę widziałem
Pan Pitkins włożył na nos okulary i co najmniej z minutę przyglądał mi się tak uważnie, jakbym był robaczkiem pod mikroskopem. Zrobiło mi się dziwnie nieprzyjemnie i, chcąc odwrócić jego uwagę, zapytałem:
— Czy pan profesor urodził się z tą łysiną? Czy to niania pana profesora dała panu takie zęby, które same wypadają? To musiała być zła kobieta. Dlaczego nie dała panu takich oczu które same widzą? Wtedy nie potrzebowałby pan profesor zakładać szkieł aby dojrzeć chłopca mojego wzrostu. Bardzo, mi przykro, że pan profesor ma katar, ale jeżeli pan musi koniecznie od tego umrzeć, to czy nie lepiej umierać bez gniewu i awantur?
Profesor zmarszczył się groźnie i chciał powiedzieć mi coś bardzo nieprzyjemnego, bo zaczął: „Jesteś najnieznośniejszym chłopcem... apsik!.. jakiego w życiu... apsik!.., ale odwrócił się i wyszedł z pokoju, bo wszyscy chłopcy pochowali nosy w chustki i pękali ze śmiechu.
Dzisiaj pan profesor chodzi cały dzień z owiązaną głową i wcale nie wygląda na profe-