Strona:Jadwiga Bohuszewiczowa - Szlachetność serca.pdf/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dziców, aby pozwolili jej pobawić się kiedy z czarnym chłopczykiem i przyprowadzić go do domu.
Pani doktorowa obiecała to malej trzpiotce warunkowo i wzamian wzięła od niej obietnicę, że nigdy już z nieznajomymi rozmawiać nie będzie.
Tymczasem na placu działa się inna scena. Dziewczynka w różowej sukience stała przed Giggio i z gniewnym blaskiem w oczach, mówiła ostro:
— Czekaj, powiem ojcu, że sobie wystajesz pod studniami i wuajesz się w rozmowy z dziećmi. Wiesz, że ojciec tego zabrania, ojciec nie chce żeby dzieci oswajały się z nami, bo nie będą przychodzić do cyrku i dawać ojcu pieniędzy, jak się o tem dowie, to wybije cię, jak zwykle.
W czarnych oczach chłopca mignęło przerażenie
— Nie, Elza tego nie zrobi — szepnął prosząco — a Giggio wieczorem tak będzie się starał, że da panu pieniądze, dużo pieniędzy. I pan będzie wesoły i nie będzie bić i da jeść i Giggo i Boo i Nerowi i Karze
— Giggio jest głupi — zaśmiała się brzydko dziewczynka. — Co ciebie psy i małpa obchodzą? — Giggio je kocha — odrzekł chłopiec — one