Strona:Jadwiga Bohuszewiczowa - Szlachetność serca.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Mania, pomni rozkazów mamy, choć chęć ciągnęła ich za innymi, zwrócili się ku domowi.
— Wiecie, co się stało? — zawołała Ola, wybiegając naprzeciwko wchodzących. — Widziałam czarnego chłopczyka i rozmawiałam z nim.
— Żartujesz! — odrzekli niedowierzająco Henio i Mania,
— Naprawdę! — odrzekła przekonywającą. — Poszłam z Józią na spacer i spotkałam go przy studni, powiedział mi, że się nazywa Giggoi (Dżidżio), że jest niczyj, bo jego tatuś i mamusia i brat i siostra zamknięci są pod ziemią. Że jego pan jest duży i mocny i bije go i nie tylko jego, ale i Bolo i Nera, jego psów i Karę, jego małpkę i nie daję im jeść
Wszystko to Ola wypowiedziała jednym tchem prawie, dumna ze swoich wiadomości.
— To niewiele się dowiedziałaś! — rzekł Henio z pogardliwą minką, zazdroszcząc w duszy siostrze tych wiadomości.
Ola zrobiła obrażoną minkę i byłaby może odpowiedziała coś braciszkowi, coby mu się nie zbyt podobało, gdyby w tej chwili nie zawołano ich na obiad.
Przy obiedzie Ola zwróciła się z prośbą do ro-