Strona:Jack London - Wyga.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gółowem badaniu. Wielki Burke wyprostował się i rzucił wzrokiem na stojący wpobliżu piec.
— Do djabła! — rzekł. — To wogóle nie był żaden system! Stół stoi zbyt blisko pieca i ten przeklęty krążek wypaczył się: daliśmy się zbujać! Nic dziwnego, że on lubiał ten stół. Przy innym stole nie grałby ani o orzechy!
Harvey Morgan odetchnął głęboko i otarł sobie czoło.
— W każdym razie — odezwał się — za dowiedzenie się, że systemu niema, tośmy jeszcze stosunkowo niewiele zapłacili.
Naraz twarz jego zaczęła drgać, poczem Harvey Morgan wybuchnął głośnym śmiechem i z całej siły palnął Kurzawę dłonią w plecy.
— Wzięliście nas na kawał, Kurzawa! I pomyśleć! żeśmy Bogu dziękowali, że omijacie nasze stoły! Słuchajcie, mam coś, co warto byłoby otworzyć! gdybyście tak wszyscy przeszli do mnie, do Tivoli.
Wróciwszy późną nocą do chaty, Krótki w milczeniu przeglądał i ważył na zębach różne pękate worki ze złotem. Wreszcie ustawił z nich cały stos na stole i, usiadłszy na brzegu tapczanu, zaczął mówić, zdejmując kierpce:
— Siedemdziesiąt tysięcy! — kalkulował — waży to trzysta pięćdziesiąt funtów. A wszystko dzięki spaczonemu krążkowi i szybkiemu oku. Kurzawa, zjadłeś ich na surowo, zjadłeś ich żywcem, pracowałeś pod wodą, dałeś im szkołę; ale mimo wszystko ja wiem, że to tylko sen. Bo dobre rzeczy urzeczywistniają się tylko we śnie. Wcale i wcale