Strona:Jack London - John Barleycorn.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

za nim zapewne ślady wklęśnięć na drewnianej burcie od uderzenia żelaznej sztaby.)
Ale Nelson pchnął przeciwnika obandażowaną ręką, przedziurawioną przez kulę, odrzucając precz temblak, a powstrzymywany przez nas, płakał i ryczał, że swym chwytem Berserker’a mógłby liznąć Soap Kennedy jedną ręką. Pozostawiliśmy ich losowi, na piasku. W momencie, kiedy się zdawało, że Nelsonowi grozi największe niebezpieczeństwo, French Frank, czy John Barleycom, skoczył niespodziewanie ku walczącym. Scotty protestował i rzucił się na French Frank’a który wywinął nim koziołka i chwycił go za bary, poczem obydwaj potoczyli się na piasek na odległość dwudziestu stóp. W trakcie rozdzielania tych dwóch wynikło z pół tuzina bójek pomiędzy resztą obecnych. Niektóre bójki doprowodzano do takiego, lub innego końca, albo też rozdzielaliśmy przeciwników trunkiem, ale Nelson i Soap Kennedy walczyli z sobą dalej. Od czasu do czasu zwracaliśmy się do nich z radami, takiemi, jak naprzykład, kiedy leżeli wyczerpani na piasku, niezdolni do uderzeń: „Rzuć mu piaskiem w oczy“. I rzucali jeden drugiemu piaskiem w oczy, odzyskując siłę i tłukąc się znowu do następnego wyczerpania.
A teraz — na tle tego obrazu bestjalstwa, śmieszności i brudu, wyobraź sobie, jakie to znaczenie miało dla mnie młodego, niespełnia szesnastoletniego chłopca z rozpaloną głową marzeniami o przygodach, czarodziejskich zdarzeniach, przejętego opowiadaniami o piratach, o morskich korsarzach, o miejskich rabunkach, o zatargach uzbrojonych mężczyzn,