Strona:Jack London - John Barleycorn.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

brawurowe i dzikie i przeżywałem przygody, o których przedtem czytałem tak wiele.
Nelson „Młody Drapieżca,” tak go nazywali w odróżnieniu od „Starego Drapieżcy,” jego ojca, pływał na szlupce Reindeer do spółki z Cham’em.
Cham był to zuchwały djabeł, a Nelson był niepoprawnym manjakiem. Miał zaledwie dwadzieścia lat, ale zbudowany był jak Herkules. Kiedy go zastrzelili w Benicia, w kilka lat później, dozorca prosektorjum orzekł, ze takiego barczystego człowieka nigdy jeszcze nie widział na ladzie sekcyjnej.
Nelson nie umiał ani czytać ani pisać. Ojciec go wywołał z sobą na zatokę San-Francisco i łodzie stały się jego drugą naturą. Siłę miał zadziwiającą, a sława jego wściekłości rozbrzmiewała wzdłuż całego wybrzeża i upajała go. Miewał ataki szału i czynił rzeczy straszne, okropne. Poznałem go, krążąc po raz pierwszy na Razzle Dazzle i widziałem go pędzącego w czasie burzy i zarzucającego sieci na ostrygi w takim momencie, kiedy wszyscy naokoło staliśmy na dwóch kotwicach, bojąc się popłynąć ku brzegowi.
To był prawdziwy mężczyzna ów Nelson; i kiedy przechodząc przez szynk „Ostatnia Stawka,” zagadał do mnie, czułem się wielce dumny. Ale wyobraźcie sobie moję dumę, kiedy mię poprostu zaprosił do kieliszka. Stanąłem przy bufecie i piłem z nim piwo; rozmawialiśmy po męsku o ostrygach, łodziach i o tajemnicy, kto to mógł ciężkim śrutem przestrzelić główny maszt Annie.