Strona:Jack London - John Barleycorn.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ IX

Moja sława dobrego pijaka rosła stopniowo wśród piratów, i, rzeczywiście, nałóg do pijaństwa rozwinął się nagle, a stało się to nie skutkiem pożądania alkoholu, ale wskutek przeświadczenia intelektualnego.
Czem więcej poznawałem życie, tem bardziej je kochałem. Nigdy nie mogę zapomnieć moich wzruszeń, kiedy po raz pierwszy wziąłem udział w nocnym, zbiorowym połowie ostryg, kiedy zebraliśmy się wszyscy na pokładzie Annie — silne, wielkie chłopy, nieustraszone szczury - morskie, niektórzy z nich dawni bandyci, wszyscy wrogowie prawa i drwiący sobie z więzień, w butach okrętowych i gumiakach, rozprawiający ochrypłemi, grubemi głosami, „Wielki“ George z rewolwerami na rzemieniach, aby wykazać, że serjo myśli o interesie.
Oh, dziś, wspominając tą scenę, widzę, że cała afera była brudna i śmieszna. Ale nie patrzyłem na to tak, kiedy ocierałem się ramionami o John’a Barleycom i zacząłem go tolerować. Życie wiodłem