Strona:Jack London - John Barleycorn.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i rozciągnąłem się na nim, dysząc ciężko. Dziewczęta usiłowały mię podnieść, ale byłem bezwładny i dusiłem się. Krzyk dziewcząt zaalarmował Larry’ego, młodego siedmnastoletniego pijaka, który próbował mię, ocucić wskakując mi na piersi. Przypominam sobie to jak przez mgłę, jak również, że dziewczęta, przykucnąwszy, szamotały się z nim, póki nie zdołały go odciągnąć. Zresztą nie wiedziałem o niczem, chociaż później opowiadano mi, że Larry zranił się pod mostem i całą noc tam przepędził.
Kiedy przyszedłem do siebie, było już ciemno. Nieśli mię nieprzytomnego cztery mile i położyli mię do łóżka. Byłem chory i pomimo strasznego osłabienia serca i tkanek, ciągle jeszcze wpadałem w szał delirium. Wszystko co żyło najokropniejszego i przerażającego w mej dziecięcej wyobraźni męczyło mię, najstraszliwsze wizje stawały się dla mnie czemś realnem. Widziałem zbrodniarzy w momencie mordu, byłem ścigany przez bandytów. — Piszczałem, walczyłem, wyrywałem się. Moje cierpienia były nieopisane. W chwilach przytomności słyszałem głos matki: „On oszalał. Mózg dziecka tego nie wytrzyma”. A kiedy wpadałem znowu w szał delirium, dręczyła mię myśl, że będę zamknięty w murach szpitala dla warjatów, i dozorcy będą mię bili i będę otoczony wrzeszczącymi warjatami.
Jeden obraz wrył się głęboko w moją dziecięcą wyobraźnię, a mianowicie: było to opowiadanie starszych o okropnych norach w San Francisko, w dzielnicy chińskiej. W chwilach delirium wędrowałem pod ziemię, poprzez tysiące tych nor, i poza zam-