Strona:Jack London - John Barleycorn.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XXXVII

„Chodź” — powiada Biała Logika — „zostaw tych starych marzycieli azjatyckich. Napełnij szklanicę i zajrzyj do pergaminów tych marzycieli dnia wczorajszego, którzy marzyli na pogodnych wzgórzach twojej ojczyzny”.
Ślęczą nad gruntowemi księgami Tokay’u, zwanego tu na farmie Petaluma. Smutny to i długi spis ludzi, na których czele stoi nazwisko: Manuel Micheltorono niegdyś meksykański „Gubernator, Głównodowodzący, Inspektor Departamentu Kalifornijskiego”, który podarował dziesięć mil kwadratowych ziemi, zrabowanej Indjanom, kapitanowi Mariano Guadelupe Vellejo za usługi oddane ojczyźnie i za żołd, wypłacany żołnierzom przez lat dziesięć.
Bezpośrednio po tym dokumencie zachłanności ludzkiej na rolę, następują okropności walki, korowód zmagań się z opoką. Roi się od certyfikatów hipotecznych, zastawnych, cesji, przeniesienia, wyroków, klauzul, sekwestrów, kontrybucji, próśb o przymusowy zarząd, dystrybucyj. Ta niewzruszona ziemia, drzemiąca w jesieńi ndjańską, to potwór niepokonany,