Strona:Jack London - John Barleycorn.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

na drodze przygód we wszystkich stronach świata, a było wypływem dziwnej próżności, która każe mężczyźnie pić w zawody z innymi, aby pokazać, że ma niemniej mocną głową jak oni. Ta cudaczna próżność, to wcale nie teorja, to fakt rzeczywisty.
Tak naprzykład, zaprosiła mnie raz zgraja młodych rewolucjonistów, jako gościa honorowego, na pijatykę, wyłącznie na piwo. Było to jedyne piwopicie, w którem kiedykolwiek brałem udział. Przyjmując zaproszenie, nie miałem pojęcia o prawdziwym celu tej imprezy. Wyobrażałem sobie, że rozmowa będzie bardzo ożywiona, może nawet trochę więcej niż ożywiona, że ten i ów wypije ponad miarę, ja sam zaś będę pił z umiarkowaniem. Lecz jak się pokazało, była to zwyczajna zasadzka ze strony tych smarkaczy, którzy dla urozmaicenia szarzyzny życia, urządzali pośmiewisko z lepszych od siebie, których, udało im się wystrychnąć na dudka. Jak się później dowiedziałem, zwabili oni poprzedniego gościa, honorowego młodego radykała, o bardzo bystrym umyśle, i spili go jak belę.
Gdy znalazłem się pośród nich, i zorjentowałem się w sytuacji, obudziła się we mnie natychmiast owa niewytłumaczona duma męska. Pokażę ja tym draniom, kto jest prawdziwym zuchem, kto posiada prawdziwą żywotność i żelazny organizm, kto ma zdrowy żołądek i tęgą głową i kto potrafi chlać najwięcej, nie dając tego poznać po sobie. Takie żółtodzioby, którym się uroiło mnie przepić. Mnie!
Jak widzicie, była to w całem tego słowa znaczeniu awantura, w jakiej żaden prawdziwy mężczyzna