Strona:Jack London - John Barleycorn.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

swej ekstazy widzi niebieskie myszy i różowe słonie. Taki typ służy zawsze jako temat do kpin i dowcipów w pismach humorystycznych.
Drugi typ pijaka ma wyobraźnię żywą. Nawet kiedy najwięcej wypił, chodzi prosto i naturalnie, nie chwieje się, ani nie pada i wie zawsze dokładnie, gdzie jest i co robi. To nie ciało, a umysł jego jest pijany. Może nawet olśniewać iskrzącym dowcipem albo okazywać rozlewną serdeczność. Albo też, może widzieć zjawy i duchy kosmiczne, rozumujące logicznie w formie sylogizmów. W tych momentach, człowiek ten bezlitośnie odziera łaskę najzdrowszych złudzeń z życia i ponuro rozmyśla o żelaznej obręczy konieczności, okręconej około szyi jego duszy. To jest godzina, w której przebiegły John Barleycom triumfuje. Jakże łatwo dla każdego człowieka stoczyć się do rynsztoka. Ale jest to straszna chwila dla człowieka trzymającego się prosto i mocno na nogach naraz dojść do przekonania, że w całym wszechświecie nie znajdzie innego wyzwolenia prócz w przeczuwanym momencie śmierci. Człowiek ten przeżywa właśnie godzinę białej logiki (o czem dalej obszerniej), wtedy jasno pojmuje, że może znać tylko prawo rzeczy — znaczenia rzeczy nigdy. To jest ta niebezpieczna godzina. Stopy nieszczęśnika dotknęły już ścieżki prowadzącej do grobu.
Wszystko stało się jasne dla niego. Wszystkie doczekania mózgowe na temat nieśmiertelności są albo paniką przerażonych śmiercią umysłów, albo przeklętym, po trzykroć przeklętym darem wyobraźni. Oni nie mają nawet instynktu śmierci; brak im woli,