Strona:Jack London - John Barleycorn.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Łatwiej powiedzieć, aniżeli to uczynić. Ażeby to udowodnić, muszę nieco odbiec od rzeczy. Louis nie znał dziewcząt w ich życiu domowem, gdyż do rodzin tych dziewcząt nie miał przystępu. Oczywiście ja, obcy w tym nowym świecie, byłem w podobnem położeniu. Przytem, zarówno Louis, jak i ja nie mieliśmy możności uczęszczania do szkoły tańców, lub na zabawy publiczne, gdzie najłatwiej zawierać znajomość z dziewczętami. Nie mieliśmy na to pieniędzy. On był pomocnikiem kowala i nie zarabiał więcej ode mnie. Obaj żyliśmy przy naszych rodzinach, płacąc za utrzymanie. Po opłaceniu tegoż, zakupieniu papierosów — nabyciu niezbędnej odzieży i obuwia, pozostawała każdemu z nas, na osobiste wydatki, sumka, wahająca się pomiędzy siedmdziesięcioma centami a dolarem tygodniowo. Oszczędzaliśmy skrzętnie te okruchy, pomagając sobie wzajemnie temi centami, gdy który z nas puszczał się na jakąś niesłychaną przygodę z dziewczyną, naprzykład: dorożką do parku Blair’a i z powrotem — już dwadzieścia centów, jak uciął; lody dla obojga — trzydzieści centów; albo kwas w budce, co było znacznie tańsze, bo tylko dwadzieścia centów dla dwojga.
Nie robiłem sobie wiele z tego braku pieniędzy. Pogarda dla pieniędzy, której się nauczyłem wśród piratów ostryg, pozostała mi nazawsze. Nie myślałem o zdobyciu ich dla własnego zadowolenia; mój system filozoficzny rozwiązał tą kwestję i nie widziałem zasadniczej różnicy między stanem, kiedy brakło mi dziesięciu centów, a rozrzucaniem dolarów garściami,