Strona:Jack London - John Barleycorn.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skromnej rodzinie robotniczej. Długi John też nie dostał się do szkoły nawigacyjnej: Z końcem tygodnia już był prowizorycznym palaczem na parowcu rzecznym. Ani Czerwony John ani Axel nie wysłali swych zarobionych pieniędzy do ojczyzny. Zostali natomiast rozdzieleni i umieszczeni na różnych statkach, objeżdżających trzy ćwierci globu, a zostali umieszczeni tam przez gospodarzy pokoi umeblowanych i odrabiali zaliczki, których nigdy nie otrzymali, ani nie wydali.
Ocaliło mnie jedynie to, iż miałem dom i rodzinę, do której mogłem się schronić. Przejechałem zatoką, do Oakland, gdzie, między innemi zmianami, zastałem pokłosie śmierci. Zginął Nelson, zastrzelony, gdy po pijanemu stawił opór policji. Towarzysz jego w tej przygodzie znalazł się w więzieniu. Whisky Bob zmarł. Stary Cole, stary Smoudge i Bob Smith również nie żyli. Inny Smith, ten ze strzelbą na ramieniu, ten z Annie, utonął. French Frank, jak powiadali, ukrywał się w górze rzeki, bojąc się powrócić z powodu jakichś grzechów na sumieniu, inni nosili odzież aresztancką w San Quentin, czy Folsom. Wielki Alee, król Greków, znany mi dobrze z dawnych dni Benickich, z którym niejedną noc na pijatyce spędziłem, zabił dwóch ludzi i umknął w niewiadomym kierunku. Fitzsimmons, z którym odbywałem patrole rybackie, przebity ztyłu nawskroś przez płuco, umarł powolną śmiercią na gruźlicę. Takie to były dzieje, kierowane przez ruchliwego i mocnego protektora,