Strona:Jack London - Córa nocy.pdf/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Więc proszę się dowiedzieć.
Służbisty sekretarz powrócił w przeciągu pięciu minut.
— Tak jest, proszę pana. Przybył dziś rano.
— Proszę mi go przynieść.
Sekretarz miał zupełnie szczerą chęć potraktować całą sprawę jako dobry żart, ale Peter Winn, obejrzawszy gołębia nabrał zdania wręcz odmiennego.
— Proszę spojrzeć na tego gołębia — mówił do sekretarza. — Widzi pan tę niezwykłą długość ciała, tę wspaniałą szyję? To jest prawdziwy pocztowiec. Nie ręczę czy widziałem kiedykolwiek równie pięknego. Jakie potężne ma skrzydła, co za muskuły. Nasz anonimowy korespondent nazywa go loo-loo. Korci mnie żeby zatrzymać tego gołębia.
Sekretarz zachichotał.
— Dlaczegóżby nie? Przecież nie pośle go pan z powrotem do autora listu.
Peter Winn potrząsnął głową.
— Owszem odpiszę mu. Nie boję się nikogo Nawet tego anonimowego szaleńca.
Wziął wąski skrawek papieru, napisał na nim zwięzłe zdanie, składające się z czterech słów: „idź pan do djabła“, zaopatrzył w swój podpis i włoży do małej rurki, przytwierdzonej do nogi ptaka.
— Teraz wypuścimy go na wolność. Ale! Gdzie jest mój syn? chciałbym żeby zobaczył lot tego gołębia.
— Jest na dole, w warsztacie. Spędził całą