Strona:Jack London - Córa nocy.pdf/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

darłbym ci muskuły z ciała i wyrzuciłbym je na śmietnik.
— Tak jest, proszę pana — rzekł Dave i w głosie jego znać było absolutne przekonanie.
Otworzył drzwi i wyszedł z gabinetu. Sekretarz siedzący w drugim pokoju spojrzał nań pytająco.
— Głupstwo — rzekł Dave.
To było wszystko co zdołał wyjąkać i z czem wyszedł z kantoru.

3.

Pan James G. Ward liczył lat czterdzieści i miał duże powodzenie w interesach, wogóle zaś nie był szczęśliwym. Przez czterdzieści lat już próbował rozstrzygnąć zagadkę, którą był sam i oto w miarę przybywania lat zagadka ta stawała się coraz więcej dolegliwem zmartwieniem. Na osobę pana Jamesa Ward składali się jakby dwaj różni ludzie, których dzieliła przestrzeń tysiąca lat. Studjował też teorję podwójnej osobowści uważniej może niż cały tuzin wybitnych znawców tej zawilej i tajemniczej dziedziny psychologicznej. W głębi swej duszy odnajdywał szczegóły odmienne od zapisanych gdziekolwiek. Najfantastyczniejsze pomysły powieściopisarzy nie zdołałyby oddać jego charakteru. Pan Ward nie przypominał ani doktora Jekkyl, ani pana Hyde, ani nawet nieszczęśliwego młodzieńca z kiplingowskiej „Największej Bajki świata“. Dwie jego osobowości tak zawile splatały się wzajem, że, praktycznie rzecz