Strona:Jack London - Córa nocy.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nazwisko moje jest zbyteczne. Pan Ward nie zna mnie wcale.
Dave wciąż jeszcze trwał w swem wojowniczem usposobieniu, nawet wtedy, kiedy wskazano mu drogę do prywatnego gabinetu szefa firmy. Tam stan jego duchowy jednak uległ całkowitej zmianie, kiedy ujrzał barczystego, jasnowłosego mężczyznę, dyktującego list stenografistce. Mężczyzna, przekręcił się w swym ruchomym fotelu w stronę wchodzącego i cały zadzierżysty nastrój pierzchnął. Dave nie wiedział dlaczego tak się się stało i w skrytości ducha byi niezadowolony z siebie.
— Czy pan Ward? — spytał zgoła niedorzecznie i rozgniewał się na siebie jeszcze więcej. Nie miał zupełnie zamiaru zadawać to pytanie.
— Tak jest — brzmiała odpowiedź. — A pan kim jest?
— Nazywam się Harry Bancroft — skłamał Dave. — Ale pan mnie nie zna przecież wcale, a przeto nazwisko moje nie gra tu żadnej roli.
— Mówiono mi, że ubiegłej nocy był pan w Mill Valley.
— Zdaje się, że pan tam mieszka — ciągnął Dave, rzucając niespokojne spojrzenie na stenotypistkę.
— Owszem. Ale o co właściwie pana chodzi? W tej chwili jestem bardzo zajęty.
— Pragnąłbym pomówić i panem na osobności.
Pan Ward obrzucił go szybkiem, badawczem