Strona:Jack London - Córa nocy.pdf/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

właściwie jednak było ono jego myślą tylko. Mówił do siebie.
Byk uderzył. Koń oczywiście nie wiedział o niczem, dopóki pikador nie upadł na ziemię. Wówczas dopiero koń poczuł jak ostre rogi byka wbijają się w jego brzuch. Byk ten posiadał niezwykłą siłę. Widok jego furji wspaniałem był widowiskiem. Podniósł konia na rogach jak piórko, Ale skoro tylko koń zwalił się na ziemię, pikador zerwał się i umknął, zaś kapadorowie odwrócili uwagę byka w inną stronę. Z brzucha konia wypadły wnętrzności. Dźwignął się jednak, jęcząc strasznie. Właśnie ten koński jęk spowodował ostateczny wybuch szaleństwa Johna Harned. Powstał znów z krzesła. Słyszałem jak klął brzydko i straszliwie. Nie mógł oderwać swych oczu od konia, który wciąż jęcząc z bólu, próbował pobiegnąć ale zaraz runął na piasek i tarzał się na grzbiecie, rzucając konwulsyjnie wszystkiemi czterema nogami. Wówczas byk dopadł go ponownie i tak długo bódł rogami, aż wreszcie koń wyzionął ducha.
John Harned wciąż stał nieruchomo. Ale spojrzenie jego oczu nie było już tak chłodne jak stal. Źrenice Amerykanina miotały błękitne płomienie. Patrzył na Marję Valenzuela. I ona również nań patrzyła. Ale na jego twarzy widniało wielkie obrzydzenie. Chwila wybuchu szelaństwa zbliżała się. Teraz szczególniej, kiedy byk już dobił konia, zwróciło to powszechną uwagę. John Harned miał