Strona:Jack London - Córa nocy.pdf/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

baczymy. Przy następnym byku wystąpią konni pikadorowie. Wie pan, tacy toreadorowie, którzy mają włócznie i dosiadają wierzchowców.
— Byk zgóry skazany jest na śmierć — odparł John Harned. — Czy i koń również?
— Konie mają zawiązane oczy i nie widzą byka — rzekł Luis Cervallos. — Widziałem wiele koni zabitych na arenie. Jest to wspaniałe, szlachetne widowisko.
— Widziałem już jak zarzynali byka — odparł John Harned. — Teraz zobaczę jak zarzynają konia. Jestem pewien, że w ten sposób będę mógł ogarnąć całą pełnię finezji tego szlachetnego sportu.
— O, to są stare konie — wtrącił Luis Cervallos. — Nie nadają się one już wogóle do niczego.
— Rozumiem — wyrzekł John Harned.
Na arenę wypadł trzeci z kolei byk. Kapadorowie i pikadorowie ruszyli na jego spotkanie. Jeden z pikadorów zatrzymał się tuż pod naszą lożą. Trzeba wyznać, że wierzchowiec jego był chudą, starą szkapą. Istny szkielet, powleczony suchą, pomarszczoną skórą.
— Zadziwiającem jest — zauważył John Harned, — że to biedne stworzenie może unieść ciężar swego jeźdźca. I teraz ten biedny, stary bezbronny koń musi nacierać na byka?
— Nie. Koń nie walczy z bykiem, — wyjaśnił Luis Cervallos.
— Ach tak? — rzekł John Harned. — W ta-