Strona:Jack London - Córa nocy.pdf/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cach tryskają fontanny, w klombach kwitną wielobarwne kwiaty, a po zielonych trawnikach przechadzają się dumne pawie. Ale wtedy otwierałam nagle oczy. Bilo znów na mnie gorące i stęchle powietrze kuchni. Słyszałam głos męża.
— Dlaczego, — pytał Jake, — nie podałaś gościom fasoli? Pomyśl tylko, że ja sam muszę harować i usługiwać przez cały dzień!
Bajka! Sądzę, że najbliższą jej byłam w owej chwili, kiedy jakiś Ormianin w pijackim szale usiłował nożem od kartofli poderżnąć mi gardło. Obroniłam się rondlem, w którym gotowałam potrawę. Poparzyłam sobie straszliwie rękę.
— Pragnęłam innego życia i pięknych rzeczy i Bajki. Tej nadewszystko. Sądziłam jednak, że nie mam do niczego szczęścia. Wydawało mi się, że urodziłam się tylko po to aby gotować i zmywać naczynia. Juneau już w tym czasie było przeludnione. Widziałam różne kobiety, ale nie pociągał mnie ich tryb życia. Sądzę, że chciałam pozostać czystą. Sama nie wiem czemu. Myślę jednak, że tak było. Sądziłam zresztą, że mogę równie dobrze umrzeć zmywając naczynia.
Trefethan przerwał na chwilę opowiadanie. Wydawało się, że przypomina sobie dalsze szczegóły.
— Taką więc — ciągnął dalej — była spotkana przezemnie na dalekiej północy kobieta, rządząca plemieniem dzikich Indjan, władająca obszarem myśliwskim o kilku tysiącach kwadratowych mil.