Strona:Jack London - Córa nocy.pdf/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szłem, o nieśmiertelności. Nie sądziła jednak, aby to, co robiła dotąd było nałeżytem przygotowaniem do przyszłej nieśmiertelności.
Marzyła jednak wciąż, choć już rzadziej znacznie. Czasem czytała książki. Brała je z miejscowej czytelni. Możecie sobie łatwo wyobrazić jakie to były książki. Jednakże i te liche powieścidła podsycały jej fantastyczne pragnienia.
Czasami — mówiła, — kiedy nawpół traciłam przytomność wskutek upału panującego w kuchni i czułam że zemdleję, jeśli nie odetchnę świeżem powietrzem, wysuwałam głowę przez okno. Zamykałam oczy i widziałam wtedy cudowne rzeczy. Zdawało mi się, że szłam jakąś nieznaną drogą. Dokoła panowała rozkoszna cisza. Nie było kurzu ani brudów. Srebrzyste strumienie szumiały, płynąc wśród czarujących łąk, na których igrały białe owieczki. Orzeźwiający wietrzyk niósł upojną woń kwiatów, a promienie słońca zsyłały łagodne ciepło. W cichych stawach brodziły krowy. W szumiących strumykach pluskały się piękne dziewczęta, białe i smukłe, naturalne w swej nagości. Wiedziałam wówczas, że jest to Arkadja. W jakiejś książce czytałam raz o tym kraju. Rycerze w błyszczących zbrojach jechali drogą. Czasami przemknęła jakaś wielka dama, jadąca na mleczno białym wierzchowcu. W oddali dostrzegałam zębate wieże potężnych zamków. Wiedziałam, że w następnej chwili wkroczę do wnętrza legendarnego pałacu, zbudowanego z białego marmuru, nierealnego pałacu z Bajki. W jego dziedziń-