Strona:Jack London - Córa nocy.pdf/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Potwierdzi! niezwłocznie.
— Posiadamy na wsi stadninę. Tam byłoby miejsce odpowiednie dla takiego jak pan człowieka. Czy chciałby pan przyjąć takie zajęcie?
— Czy chciałbym, proszę pani? — głos jego drgał nutą wdzięczności i zapału. — Zechce mi pani tylko powiedzieć dokąd mam się udać. Wyruszę zaraz jutro. Mogę też zapewnić pod słowem, że nigdy pani nie będzie potrzebowała żałować pomocy, udzielnej Hugonowi Luke w chwili, kiedy znajdował się nad przepaścią.
— Hugon Luke? A przecież wymienił pan przedtem inne nazwisko. Dave zdaje się — strofowała go łagodnie.
Istoture, proszę pani. Tak było. Proszę ml wybaczyć. Była to zwyczajne blaga. Naprawdę zaś nazywam się Hugon Lukę. A teraz pragnę jedynie aby wymieniła mi pani nazwę miejscowości, do której mam się udać, oraz najbliższej stacji kolejowej. Pojadę tam zaraz jutro rano.
Pani Setliffe przez cały czas tej rozmowy nie zaniedbała swych manipulacyj z dzwonkiem. Naciskała go w sposób najbardziej alarmujący. Trzy krótkie dzwonki i jeden długi. Dwa krótkie jeden długi, a potem znów pięć Krótkich. Próbowała także całej serji krótkich dzwonków. Raz wreszcie naciskała guzik bez przerwy w ciągu dobrych trzech minut. To łajała w myśli głupiego, zaspanego kamerdynera to znów powątpiewała czy dzwonek był w porządku.