Strona:J. W. Draper - Dzieje stosunku wiary do rozumu.djvu/451

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a w przeciwnym razie nakazuje zwolennikom swoim ich nie słuchać?
Władza ta, czując że nie może zdziałać żadnego cudu na swój pożytek, nie waha się zakłócać społeczeństwa intrygami swemi przeciwko rządom i stara się dopiąć zamierzonego celu.
Takie dążenia są rokoszem przeciwko cywilizacyi nowożytnej, są wysiłkami na jej zburzenie, choćby kosztem najdotkliwszych ofiar społeczeństwa. Prawdziwie trzeba być chyba niewolnikiem, aby się temu poddawać!
Co się tyczy przyszłej walki, czy można wątpić o jej skutku? Cokolwiek się opiera na wymyśle i fałszu, obalonem będzie. Instytucye, które urządzają oszustwa, szerzą złudzenia, powinny pokazać, jakie prawa mają do istnienia. Wiara musi zdać sprawę sama z siebie rozumowi. Powinna zapanować zupełna wolność myśli. Duchowny winien się nauczyć nie przekraczać zakresu, który sobie wybrał i przestać ciemiężyć filozofa, który, świadomy będąc własnej siły i czystości swych pobudek, nie będzie znosił dalej takiego stosunku. Co przeszło dwadzieścia trzy wieki temu napisał Ezdrasz w cieniu wierzb, nad wodami babilońskiemi, to i dziś da się stosownie powtórzyć: „Prawda trwa wiecznie i zawsze jest silną; żyje i zwycięża wiekuiście“.