Strona:J. W. Draper - Dzieje stosunku wiary do rozumu.djvu/395

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jeszcze nie mało czarownic skończyło życie na stosie.
Raz na dobre się zagnieździwszy, duch odkryć i wynalazków posuwał się bez ustanku naprzód przyspieszonym biegiem. Jedno udoskonalenie pomagało drugiemu, ciągle podkopując wiarę w nadprzyrodzoność. De Dominis rozpoczął, a Newton dokonał wytłumaczenia tęczy: okazali oni, że była ona nie znakiem przymierza w ręku boskiem, lecz grą świetnych promieni w kroplach wody. Zwabiono De Dominisa do Rzymu obietnicą arcybiskupstwa i nadzieją kapelusza kardynalskiego; pomieszczono go w ślicznem mieszkaniu, ale czujnie strzeżono. Później oskarżono o namawianie do zgody Rzymu z Anglią i uwięziono w zamku ś. Anioła, gdzie umarł. Ciało jego kazano przynieść w trumnie przed sąd kościelny; uznano go winnym odszczepieństwa i zwłoki jego, wraz ze stosem ksiąg heretyckich, wrzucono w płomienie. Franklin, dowiódłszy tożsamości błyskawicy i elektryczności, wytrącił grom z rąk Jowisza. Wszędzie zabobonne dziwy ustępowały cudom prawdy. Dwa teleskopy reflektor i achromatyczny, wynalezione w przeszłym wieku, dozwoliły człowiekowi przeniknąć niezgłębioną wielkość wszechświata, oraz określić, ile to jest możebnem, bezgraniczne przestrzenie jego i niezmierzony czas trwania; wkrótce potem achromatyczny mikroskop otworzył oku jego świat nieskończenie mały, balon uniósł go pod