Strona:J. W. Draper - Dzieje stosunku wiary do rozumu.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ludzi wszelkiej wiedzy, wyjąwszy takiej, która przypada do widoków kościoła.
Tak więc dwa współzawodniczące z sobą stronnictwa chrześciańskiego, protestanckie i katolickie, zgadzały się na jedno: niedopuszczania żadnej nauki prócz tej, którą uważały one za zgodną z biblią. Katolicy, władając ześrodkowaną potęgą, byli w stanie nakazać szacunek swoim wyrokom, gdzie tylko uznawano ich panowanie, oraz przymusić do wykonywania nakazów indeksu; protestanci zaś, których wpływ rozproszony był po wielu ogniskach w różnych krajach, nie mogli działać tak skutecznie i stanowczo. Uciekali się więc do takiego sposobu: pobudzali przeciw winowajcy tak zwane odium theologicum i stawili go pod klątwą społeczeństwa, co zdaje się, że nie ustępowało w skuteczności tamtemu sposobowi.
Widzieliśmy to już w poprzednich rozdziałach, że niechęć pomiędzy religią a nauką istniała od najdawniejszych czasów chrześciaństwa. Dawała się ona widzieć i w dalszych stuleciach przy każdej zręczności, gdzie tylko mogła się ukazać. Dostrzegamy ją w upadku muzeum aleksandryjskiego, w sprawach Erygeny i Wiklefa, w pogardliwem odrzuceniu przez odszczepieńców trzynastego wieku opowieści biblijnej o stworzeniu świata; lecz dopiero za czasów Kopernika, Keplera i Galileusza popęd nauki ku zerwaniu oków, w których ją więziono, stał się nieprzezwyciężonym. We wszystkich