Strona:J. W. Draper - Dzieje stosunku wiary do rozumu.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Że duchy nieboszczyków odwiedzają czasami żywych, albo uczęszczają do swych dawnych siedlisk, w to wierzono stale, po wszystkie czasy i we wszystkich krajach europejskich, nie tylko pomiędzy wieśniakami, ale i w kołach oświeceńszych. Rozkoszny strach przejmuje słuchaczy, zgromadzonych u kominka, w zimowy wieczór, gdy słuchają baśni o widmach, dyabłach i upiorach. W dawnych czasach Rzymianie mieli swoich larów, czyli dusze ludzi cnotliwych, mieli larwy i lemurów, to jest dusze złych, wreszcie manów, czyli cienie takich, których zasługi były wątpliwe. Jeżeli świadectwa ludzkie w takich rzeczach mają jakąkolwiek wartość, to możnaby przytoczyć mnóstwo dowodów, od najdawniejszych czasów aż po dziś dzień, i to tak niezbitych i tak licznych jak tylko być może, że te dusze zmarłych krążą koło grobowców, albo potajemnie zamieszkują w mrocznych komnatach rozwalonych zamków, albo też błądzą przy księżycu wśród ponurych pustkowi.
Gdy takie wyobrażenia znalazły wiarę u gminu europejskiego, inne, bardzo od nich różne, rozgościły się szeroko w Azyi, i to po większej części w wyższych sferach myśli. Udało się kościołowi przytłumić je w szesnastym wieku, nie znikły jednak ostatecznie. Za naszych czasów rozeszły się one niewidzialnie, ale szeroko, po Europie, tak, iż uznano za rzecz stosowną w syllabusie papieskim wyprowadzić je bardzo uroczyście na jaw, a sobór