Strona:J. Turgeniew - Z „Zapisek myśliwego”.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ny. I ty nie możesz mi się sprzeciwiać, dlatego, że mnie, za moją pracę, dany jest order na szyję, że ja się dla was, głupców, poświęcam. Potarmosił mnie, potarmosił, powiedział, jak się moja choroba nazywa — mądrze jakoś — i odjechał. A mnie przez tydzień później wszystkie kosteczki bolały... Pan mówi, że jestem zawsze sama, sama jedna. Nie panie, nie zawsze. Przychodzą do mnie. Ja spokojna, nie przeszkadzam nikomu. Czasem przyjdą dziewczyny ze wsi, pogwarzą; czasem wstąpi jaka pątnica i zacznie opowiadać o Jerozolimie, o Kijowie i różnych świętych miastach. Zresztą mnie nie straszno być samej, wolę nawet. Nie ruszcie mnie, panie, nie woźcie do szpitala.
— Jak chcesz, moja kochana, ja tylko twoje dobro miałem na myśli.
— Wiem, panie, że moje dobro, lecz kto pomódz może innemu, kto zajrzy mu w duszę; najlepiej niech każdy sam sobie pomaga. Oto nie uwierzy pan, ja tu leżę nieraz sama i czasem zdaje mi się, że na całym świecie niema nikogo, prócz mnie, tylko ja sama jedna żyjąca. Wpadam nieraz w rozmyślania, częstokroć zadziwiające.
— O czemże ty rozmyślasz?
— Tego panie nie można opowiedzieć i trudno wytłómaczyć. Zresztą zapominam później. Przyjdzie to jak chmurka, przesunie się, zrobi się chłodno, dobrze, a co to było, trudno zrozumieć; i myślę wówczas, że gdyby koło mnie byli ludzie, to nie czułabym nic podobnego i nie widziałabym nic, oprócz swego nieszczęścia.