Strona:J. Turgeniew - Z „Zapisek myśliwego”.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jej szczękach usiłuje zarysować się uśmiech i na żaden sposób nie może.
— Pan mnie nie poznaje, panie? Bo i jakżeż poznać? Ja jestem Lukerya, ta sama, com u matki pana, we wsi, korowody urządzała, pierwszy głos miała w chórze.
— Lukerya? zawołałem, czyż to ty istotnie, czy to być może?
— Tak panie, to ja.
Nie wiedziałem co powiedzieć; patrzyłem na tę twarz niemą, nieruchomą, ze zwróconemi na mnie jasnemi i jakby martwemi oczami.
Czy to być może? Ta mumia to ma być Lukerya, pierwsza piękność w całej naszej wiosce, wysoka, pełna, biała, rumiana, śmieszka, tanecznica, śpiewaczka; ta sama, do której zalecała się cała młodzież wiejska, do której wzdychałem i ja, szesnastoletni dzieciak!
— Zmiłuj się, rzekłem, co się z tobą zrobiło?
— A taka bieda na mnie spadła, ale nie pogardź pan mojem nieszczęściem, usiądź tutaj na kadce, bliżej, żebyś mnie mógł usłyszeć; taki teraz mam głos... Jakże szczęśliwa jestem, że pana widzę. Jak pan tu do nas trafił?
Mówiła głosem cichym i słabym, lecz bez przerwy.
— Jermołaj, myśliwy, przyprowadził mnie tutaj, ale opowiedz mi...
— O mojej biedzie, o mojem nieszczęściu opowiedzieć, owszem, panie. Spotkało już ono mnie dawno, sześć albo siedem lat temu. Mnie wtenczas tylko co zaręczono z Wasilem Polakowym, pamięta