Strona:J. Turgeniew - Z „Zapisek myśliwego”.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Rozmierzyli, ojcze, wszystko z pańskiej łaski. Onegdaj podpisali papier. Chłynowscy z początku nie chcieli, żądali, żądali, Bóg wie czego żądali, ale to naród głupi. A my, ojczulku, z łaski twojej, wdzięczność pokazaliśmy; Mikołaja Mikołajewicza, pośrednika, zadowolniliśmy. Wszystkośmy zrobili według pańskiego rozkazania, jak pan rozkazać raczył, takeśmy robili, i z wiadomością Jegora Dmitryewicza robiliśmy...
— Jegor mi o tem mówił — rzekł poważnie Arkadyusz Pawłowicz.
— A jakże, ojczulku, Jegor Dmitrycz...
— No, a teraz jesteście kontenci?
Sofron tylko na to czekał.
— Ach! ojcze nasz, łaskawco nasz — zaśpiewał znów — wszakże my za pana modlimy się dzień i noc... Ziemi tylko trochę za mało.
Pienoczkin przerwał mu:
— No dobrze, dobrze, Sofronie, ja wiem, żeś ty gorliwy sługa. A jakże z omłotem?
Sofron drgnął.
— No, panie nasz, ojcze... omłot, to nie bardzo dobry... ale... pozwólcie ojczulku, Arkadyuszu Pawłowiczu, powiedzieć wam o bardzo ważnej sprawie (mówiąc to, przybliżył się do pana Pienoczkina, nachylił się i przymrużył jedno oko): martwe ciało znalazło się na naszym gruncie...
— Jak?
— Sam rozumem swoim pojąć tego nie mogę, ojczulku i łaskawco nasz; to szczęście, że się znalazło w blizkości cudzej miedzy, chociaż, nie chcę grzechu taić, na naszym gruncie. Ja je też zaraz na cudzy klin ściągnąć kazałem, póki było można; przy-