Strona:J. Turgeniew - Z „Zapisek myśliwego”.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mów. O gdybyś pan wiedział! Słuchaj, na Boga, nie ukrywaj przedemną prawdy! Jeżeli będę wiedziała, że muszę umrzeć, wtenczas powiem panu wszystko, wszystko... — Zmiłuj się pani! — Ja nie spałam, dawno patrzę na pana, ja panu wierzę; jesteś człowiek dobry, uczciwy; zaklinam pana na wszystko, co masz najdroższego na świecie, powiedz mi prawdę! O gdybyś wiedział, jak to ważne dla mnie! Doktorze, na Boga! powiedz mi pan, czy znajduję się w niebezpieczeństwie. Błagam pana o to! — Nie ukrywam — rzekłem — że w istocie, choroba pani jest niebezpieczna, ale... Bóg łaskaw. — Ja umrę, umrę! — powtarzała, jakby uradowana i twarz jej przybrała wyraz wesoły. Przeląkłem się. — Ależ nie bój się pan — rzekła — śmierć nie jest dla mnie straszna... Podniosła się i oparła na łokciu. — Teraz — rzekła — no teraz, mogę panu powiedzieć, że wdzięczna panu jestem z całej duszy, żeś pan człowiek dobry... że pana kocham... Patrzę na nią, jak szalony. — Słyszysz pan, kocham pana — powtórzyła. — Czem mogłem na to zasłużyć? — Nie, nie, pan mnie nie rozumiesz, ty nie rozumiesz mnie!... Nagle wyciągnęła ręce, objęła moją głowę i ucałowała... Czy dasz pan wiarę, że o mało nie krzyknąłem; padłem na kolana przy łóżku i ukryłem głowę w poduszkach. Ona milczy i palce jej drżą na mych włosach, słyszę, że płacze... Zacząłem ją pocieszać, zapewniać; sam nie wiem, co do niej mówiłem. — Dziewczynę — rzekłem — obudzę, dziękuję pani... wierzę... trzeba się uspokoić... — Dość, dość — odrzekła — niech ich Bóg ma w swojej opiece, obudzą się, to przyjdą; wszystko jedno, przecież mam umrzeć... A ty czemuś posmutniał, czego się boisz? Podnieś głowę...