Strona:J. Turgeniew - Z „Zapisek myśliwego”.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Był to człowiek dworski, puszczony wolno. W młodości uczył się muzyki, czytywał różne książczyny, a teraz będąc, jak wielu ludzi w Rosyi, bez gotówki, bez stałego zajęcia, żywił się, jak to mówią, manną niebieską. Wyrażał się w sposób nader wyszukany i widocznie lubił popisywać się swemi manierami. Zdaje się, że musiał to być straszny łobuz i wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, miał powodzenie: ruskie dziewczęta lubią wymowę. Powiedział mi nawiasowo, że odwiedza niekiedy sąsiednich obywateli, bywa z wizytami w mieście, grywa w preferansa i ma znajomości ze stołecznymi ludźmi. Uśmiechał się po mistrzowsku i bardzo rozmaicie, szczególniej zaś było mu do twarzy ze skromnym uśmiechem, który igrał na jego ustach, gdy słuchał jak kto inny mówi. Jermołaj, jako człowiek nie bardzo wykształcony, a wcale nie „subtelny“, zaczął go „tykać“... Trzeba było widzieć, z jakim szczególnym uśmiechem Władimir mówił do niego: „wy“...
— Dlaczego jesteś pan podwiązany chustką — zapytałem — czy zęby bolą?
— Nie — odrzekł — jest to raczej zgubny skutek nieostrożności. Odwiedził mnie przyjaciel, dobry człowiek, lecz wcale nie myśliwy... jak to bywa. Otóż pewnego dnia mówi on do mnie: kochany przyjacielu, weź mnie na polowanie; radbym bardzo poznać, na czem polega ta rozrywka. Rozumie się, nie mogłem odmówić koledze; postarałem się o broń dla niego i poszliśmy. Polowaliśmy jak należy, poczem umyśliliśmy odpocząć. Ja usiadłem pod drzewem, on zaś, ze swej strony, zaczął manewrować strzelbą i mierzyć we mnie. Prosiłem go, żeby dał pokój, ten je-