Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.II.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
156
19. LIPCA

ści, jednakże stepy na północ od niego, pokryte są śniegami całą zimę aż do Marca. To wygodne jest dla Tatarów, śmiało się bowiem puszczają w pochod z nie kutemi końmi, których kopyt śnieg broni, inaczéj rozbiłyby się o zamarzłą ziemię, co się przytrafia w czasie gołoledzi. Murzowie i bogatsi przywiązują rzemieniem do nóg koniom kawałki rogu krowiego, ale ta podkowa nie długo się trzyma i koń ją łatwo gubi. Dla tego Tatarzy boją się zim bezśnieżnych i gołoledzi, gdy i podkute konie ich, trudno wówczas iść mogą. Dzienna droga Tatarów nie wielka, najwięcéj zwyczajnie sześć mil francuzkich. Powoli idą ku granicy, rozrachowują czas i układają się tak, aby powrócić do Krymu przed puszczeniem rzek, bez szkody. Dla pokrycia ruchów swoich i uniknienia przed Kozakami, którzy czatują w stepie, równie gdy się zjawi nieprzyjaciel, robią trwogę. Tatarzy przechodzą stepy jarami, nocą, nie rozpalając w obozie ognia, a dla wieści i dostania języka wysyłają konnych, poruczając roztropniejszym i doświadczeńszym pojmać nieprzyjaciela. Front tatarskiego wojska, zaj-