Strona:J. I. Kraszewski - Wspomnienia Odessy, Jedysanu i Budżaku T.I.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
124
5. LIPCA

ale jeszcze nie taki, jakim go sobie wyobrażałem, bo w oddaleniu tu i ówdzie choć z rzadka i po nie wiele, ukazywały się jeszcze laski i zarośla. Pusto jednak dokoła, zboża się tylko kołyszą, zboża, które nie powiém, żeby były bujniejsze, jak gdzie indziéj u nas — może też to wina roku. Widać tylko, że wcześniéj tu wszystko dojrzewa, bo dziś pod Bałtą spotkaliśmy poczęte żniwo żytnie, które u pas rzadko się zaczyna tak wcześnie. Zboża nizkie i dosyć rzadkie, ziela u nich i chwastu pełno; bodjaki tylko i kukuruza wyśmienicie bujają.
Stepem ciągle, mijając tylko kilka tatarskich zapewne mogił, na lewo, jedzie się do Słobody w większéj części przez Mołdawian zamieszkałéj — Bajtały. Słoboda ta w bezlesiu zbudowana, dziwnie się dojeżdżając wydaje. Leży ona u jakiejś wyschłéj wodocieczy, w płytkim jarze, między dwóma pasmami wzgórków, tak rozsypana rzadko i szeroko, że chatkę od chaty, często cwierć werstwy i i więcéj ogrodu dzieli. Każdy domek otaczają ogródek i zabudowania a wszystko to niezmiernie nizkie i z kołeczków cienkich skle-